A to znacie ?
wzięte z pl.rec.motocykle
To moj pierwszy post na tej grupie ale zapewne nie ostatni bo widze ze
jest tu pelno ludzi ktorzy polubili to co ja czyli spalone gumy, silny
ryk szlifierki i zapach rozpedzonego zelaztwa. Od pewnego czasu bylem
namawiany przez zyczliwych kolegow na zakup motoru, podobno zajebista
sprawa.. mozna sie porzadnie rozpedzic, jechac na przednim kole, mijac
leszczykow na slabszych motorach, poczuc smak prawdziwej adrenalinki..
Moj wybor padl na Yamahe R1.. nie za tani, nie za drogi.. jak dla mnie w
sam raz. Koledzy mowili ze jak nie mam jeszcze prawa jazdy to tym
motorkiem bede mogl sie poduczyc i troche "powarczeć" i sie poobijać po
mieście jak to Wy piszecie..
Na moj pierwszy wypad wyruszylem z Figlarnym Zadkiem nr 6
Nasz wybor
padl na tegoroczny zlot rumunskich parowozow czyli wyscigi motorow
Suzuki na torze w Poznaniu.. Wiem ze to moze niegrzecznie tak pisac ale
slyszalem jak np. wlasciciele motorow Yamaha mowia na Suzuki ze dzieki
tym motorom zlomiarze jeszcze kreca biznes, albo ze wlasciciele BMW
mowia na Kawasaki ze sklada sie na zakretach jak domek z kart po
pierdnieciu nacpanej ważki...
Byl chlodny wtorek pierwszego maja kiedy wpadlem jak przecinak wraz z
Figlarnym Zadkiem na autostrade za Strykowem. Nie wiem nawet jakie biegi
wrzucalem, ale mialem wrazenie ze na jedynce moge chyba dobijać do
100km/h albo nawet i wiecej moglem nawet.. nie zdazylem jeszcze
przerzucic na dwojke a na drodze spostrzeglem przed nami jakichs dwoch
leszczy, ktorzy pilowali swe powypadkowe maszyny chyba do granic
mozliwosci bo dzwiek ktory sie z nich wydobywal przypominal ciagnik
orajacy w polu albo nawet z dwa ciagniki. Zblizylilismy sie do jednego z
nich na odleglosc moze dziesieciu metrow i pierwsza rzecza ktora
zwrocila moja uwage byl napis, ktory kierowca tej maszynki przylepil
sobie klejem do rejestracji.. KJSILASLOW.. w pierwszej chwili
alem
ze to jakies albanskie przeklenstwo albo moze jakis tajny zwrot ktorym
posluguja sie wlasciciele motorow Suzuki, bo wlasnie takim czolgiem
podruzowal ochoczo napotkany przez nas rzeznik. Drugi z piratow jechal
takze na powypadkowym Suzuki a na baku mial napis bandit.. nie wiem czy
to oryginalna nazwa tego motoru czy moza ksywa, ktora wymyslil jego
wlasciciel w czasie puszczania latawca ale na pewno jego potwor nie
zachowywal sie jak bandyta a raczej jak kulawy pies uciekajacy przed
hyclem. Obaj rzeznicy byli przyklejeni do swoich maszynek jakby przed
wyjazdem na tor strzelili sobie dzialke Budaprenu albo mieli chory
kregoslup.. Mimo ze podjechalismy z Figlarnym Zadkiem do nich na
wyciagniecie reki nie zauwazyli nas bo byli ostro wciagnieci w pilowanie
swych maszynek po prostej drodze z predkoscia 160km/h. Ich motory byly
niestabilne i zachowywaly sie jakby mialy do wymiany lozyska bo jak
patrzylismy z Zadkiem z tylu to wyraznie bylo widac dwa slady ktore te
potwory zostawialy na drodze.. Wtedy wrzucilem dwojke na mojej R1 i
zaczelismy wymijac dwoch rzeznikow na ich wscieklych Suzukach. W ich
oczach widzialem strach, przerazenie a moze to byla oznaka kupy
atakujacej z wielka moca twardo scisniety zwieracz hmm ciezko mi to
ocenic w tym momencie ale nie zapomne tego widoku do konca zycia .. i
musze Wam powiedziec ze nie zaluje ze kupilem Yamahe R1 bo satysfakcja
jaka mialem po gladkim wyscignieciu tych dwoch motomenów dziala lepiej
niz adrenalina..
C.D.N.